Szamanka od umarlaków

 


Mam nadzieję, że teksty typu polscy autorzy i autorki nie umieją pisać przejdą jak najszybciej do lamusa. A Martyna Raduchowska jest jednym z przykładów polskich świetnych pisarek. „Szamanka od umarlaków” nie jest moją pierwszą książką autorki. Za to warto zaznaczyć, że to właśnie tą serią jej nazwisko pojawiło się na polskim rynku. I tak 13 lat po premierze pierwszego wydania dostajemy trzecie w cudownej oprawie (ale o tym jeszcze później opowiem), no i co najważniejsze z „Maskaradą”, czyli opowiadaniem, które również jest prologiem do historii. Jakby co, to dostępne jest ono również na Legimi jako osobna pozycja.


Zacznijmy od tego, że pani Raduchowska umie tworzyć damskie główne bohaterki. Trudno, by było nie polubić Idy, a co najważniejsze kibicować jej w tej zaskakującej ją, jak i czytelnika historii.


Co do samej opowieści pełnej duchów, magii, rytuałów i wszelkich stworów z piekła rodem to trzeba przyznać, że bardzo szybko da się wkręcić.


Akcja książki jest wartka, ale nie gna za szybko wszystko dzieje się w swoim tempie. Te opowieści po prostu czyta się to z uśmiechem na twarzy, bo trzeba pamiętać, że Pech robi wszystko, żeby ldze nie było łatwo w życiu, bo i po co.


Ja już ogromnie nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Jednak teraz na chwilę wróćmy do wydania, ponieważ przez to, że jest to trzecie wydanie to warto wspomnieć o tym, jak ono wygląda. I o mama mia! Jest po prostu piękne. Nowa grafika na okładce do tego błyszcząca się folia i barwione brzegi. Perełka na półce. No i jak już wspomniałam dodatkowy fragment. Cudo. I w środku, bo dostajemy naprawdę superciekawą pozycję oraz zewnętrznie nasze srocze okładkowe duszę również są zaspokojone.


Książka polskiej autorki, w której duchy latają między nami, ale nie każdy ma okazję je zobaczyć, którą naprawdę warto przeczytać i czekać na kolejne tomy. Ciekawe, co tym razem będziemy mieli okazję przeżyć.

Komentarze

Popularne posty